sobota, 17 stycznia 2015

4 ROZDZIAŁ

Wspomnienia są, jak bumerang- zawsze wracają. Przeważnie ze zdwojoną siłą zadając nam więcej bólu. Są też jak książka, którą można czytać wiele razy, wertować strona po stronie, a także odłożyć na półkę i wrócić do niej, kiedy będziemy mieli na to ochotę. Niestety, czasem powrót bywa bolesny. 
I w moim przypadku również tak było. Przeglądam chyba z tysięczny raz swój pożółkły ze starości tom bagaży życiowych z przeszłości. Niektóre strony czas zamazał wylewając na nie herbatę. Ukradł mi też kilka kartek, o których już dawno zapomniałam. A być może powinnam pamiętać, gdyż zawierały jedne z nielicznych radosnych zapisków. A jednak wciąż do niej wracam. Nie z własnej woli, nieumyślnie, ale wracam. A co jeżeli to dziś nadszedł moment by stawić czoło wcześniejszym wydarzeniom? By wymazać je z pamięci i już nigdy nie cofać się wstecz. Prawdopodobnie warto by było przestać wertować ją strona po stronie i zacząć pisać nową. Marząc, że życie dopisze szczęśliwsze zakończenie.

Gdy wjeżdżałam na podwórko, cała ma dotychczasowa odwaga i chęć rozprawienia się z minionymi latami prysnęła, jak bańka mydlana. Czułam, jak mój żołądek mocno się ściska, a do gardła podchodzi wielka gula, przez którą nie mogłam wydobyć ani jednego słowa. Próbowałam w myślach ułożyć scenariusz naszego spotkania., lecz za każdym razem był on czarny, jak węgiel. Biłam się w pierś za swój pesymizm. Dlaczego choć raz nie umiem się uśmiechnąć i iść z godnie podniesioną głową, jakby nic się nie stało? Zrobić dobrą minę, do złej gry? Blanka, kogo chcesz oszukać? Jesteś słabą aktorką. 
Odetchnęłam głęboko, wysiadłam z samochodu przyglądając się jeszcze w szybie i wyjęłam z bagażnika walizkę.Ujarzmiłam swoje kasztanowe włosy, które jak na złość odmawiały w dzisiejszym dniu posłuszeństwa. i skierowałam się w stronę ogromnego ciemnoszarego budynku (link), którego jeszcze nie tak dawno nienawidziłam i bałam się przychodzić. Uciekałam, jak najdalej, a zazwyczaj moim azylem był mały zniszczony oraz opuszczony domek na drzewie znajdujący się kilkadziesiąt metrów stąd. Tam mogłam spokojnie odrabiać zadania domowe, czytać książki, czy rysować., bo byłam pewna, że nikt mi w tym nie przeszkodzi.
Uśmiechnęłam się nikle stąpając stopami po kamiennej ścieżce ozdobionej z dwóch stron średniej wielkości krzewami oraz tujami. Zapukałam cicho w szklane drzwi oczekując w nich rodzicielki. Wydawało mi się, jakby czas zatrzymał się w miejscu, gdy moim oczom ukazała się wysoka blondynka.
-Blanka!-krzyknęła i zamknęła mnie mocno w swoich ramionach. -Cieszę się, że jesteś.
-Cześć mamo-przełknęłam ślinę i oderwałam się od niej chowając wzrok w czubkach swych butów.
Nic się nie zmieniła. Te same lokowane jasne włosy i piękna cera. Oczy, które dla każdego wydawały się radosne, szczęśliwe i przepełnione miłością. Jednak pozory mylą. Gdy wpatrywałam się głębiej widziałam w nich strach pomieszany z tęsknotą i bólem. Taka właśnie była. Nigdy nie okazywała swych uczuć na zewnątrz, skrywała je w sobie i nie przyznawała się nikomu, że cierpi, choć powinna. Mimo wszystko, podziwiałam ją.
Wpuściła mnie do środka, a uśmiech wciąż nie schodził z jej twarzy.
-Dawno cie tu nie było-przerwała niezręczną ciszę. -Myślałam, że już o mnie zapomniałaś.
-Wiesz dobrze jaka jest sytuacja-wzruszyłam ramionami.
-Wiem-westchnęła. -Powinnaś zapomnieć o tym wszystkim, żyć teraźniejszością. Było, minęło.
-Gdyby to było takie proste-fuknęłam, chwyciłam rączkę bagażu i powędrowałam schodami, do swojego pokoju.
Porozglądałam się po ciasnym pomieszczeniu., przypominającym wielkością gabinet lekarski. Na lewo od wejścia znajdowało się szerokie łóżko, nad którym powieszone były plakaty z moimi ulubionymi aktorkami lub aktorami. Obok stała dębowa szafa i niewielki stoliczek okryty kolorowym obrusem. Trochę dalej leżało brązowe biurko z przeróżnymi czasopismami, książkami, blokami, zeszytami, kredkami i pamiętnikami. Położyłam walizkę w kąt i podeszłam do jednego z zdjęć oprawionych w ramkę, wiszących na beżowej ścianie. Na fotografii uwieczniona była niska szatynka w dwóch warkoczykach zakończonych czerwoną kokardką. Uśmiechnięta w towarzystwie swojego taty. Ubrana w różową przewiewną sukienkę i modne sandałki. Szczęśliwa.. Poczułam, jak do oczu cisną mi się łzy. Próbowałam się nie rozpłakać, ale nieudolne były moje próby. Położyłam się na łóżku i przyglądałam się białemu sufitowi, jakbym dostrzegała w nim coś niezwykłego. Przymknęłam powieki i oddałam się w wir wspomnień.

Siedzisz na podłodze w swoim lokum i przeglądasz magazyn dla nastolatek. Próbujesz się skupić, ale głośne krzyki dobiegające z salonu nie pozwalają ci na to. Wzdychasz głęboko i schodzisz na dół, w celu uspokojenia choć odrobinę rodziców. Gdy stajesz w progu zauważasz, jak ojciec nachyla się nad twoją mamą, wyzywa ją i bije z całych sił. Zaciskasz mocno pięści spoglądając na bezbronną kobietę kulącą się od przeraźliwych ciosów.
Rozpędzasz się i biegniesz w jego stronę odpychając go. Zaczynasz tulić się do zakrwawionej lekko matki.
-Ty gówniaro!-krzyczy na ciebie i wymierza siarczysty policzek. 
Odskakujesz kawałek uderzając głową o kant stołu. Nie tracisz przytomności. Wręcz przeciwnie, dopiero teraz uświadamiasz sobie, jak bardzo go nienawidzisz. Nie tylko jako ojca, ale i człowieka.

Otworzyłam oczy i starłam dłonią łzy z policzków.
-Mogę?-usłyszałam głos rodzicielki i wypowiedziałam ciche wejdź.
Wtargnęła do środka trzymając w ręku parujący kubek i usiadła obok mnie.
-Przyniosłam ci herbatę z cytryną-uśmiechnęła się ciepło i przekazała mi napój. -Męczy cie to. Mam rację?
Pokiwałam twierdząco głową nie odzywając się ani słowem. Nie miałam najmniejszej ochoty zwierzać się ze swoich problemów. Wolałam poleżeć samotnie i wypłakać się w poduszkę.
-Tak myślałam-objęła mnie ramieniem. -Słonko, musisz zacząć z tym żyć. Ja wiem, że to trudne, ale to co się kiedyś wydarzyło już nie powróci. To przeszłość. Trzeba żyć teraźniejszością. Jesteś śliczną, wspaniałą kobietą i nie do twarzy ci z rozmazanym makijażem.
Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam głowę na jej kolanach.
-Dlaczego nie uciekłaś od niego? Dlaczego pozwalałaś, żeby cie maltretował, bił, poniżał, uważał za jego własność?-wpiłam w nią przeszywające spojrzenie.
-Nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie-westchnęła. -Wtedy wydawało mi się, że jestem od niego zależna. Wciąż powtarzał mi, że jeżeli go zostawię to sobie sama nie poradzę. Bałam się. Cholernie się bałam. Za każdym razem, gdy mnie pobił obiecał, że to ostatni raz. Wmawiał mi, jak mocno mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie, a na drugi dzień znów odbywał się ten sam oklepany schemat. Miałam klapki na oczach i nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo ranie ciebie i Zuzię.
-Mamo-jęknęłam po usłyszeniu imienia siostry.
-Przepraszam-wytarła pojedynczą łzę. -Wiem, że jest ci ciężko. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła z pomieszczenia przypominając mi jeszcze, że za godzinę Wigilia. Domyślałam się, że dla niej to było trudne i byłam jej wdzięczna, że potrafiła otworzyć się przede mną, czego nigdy w życiu nie robiła. Dopiłam herbatę i położyłam puste naczynia na stole. Wyjęłam z walizki odpowiednią stylizację (link), wzięłam długi prysznic i nałożyłam na siebie owe ubrania. Swoje włosy do ramion rozczesałam i pozostawiłam wolne.
Gotowa zeszłam do salonu, gdzie znajdowała się już cała rodzina. Przywitałam się grzecznie i zajęłam miejsce obok jednej z ciotek. Po ukazaniu się pierwszej gwiazdki na niebie, podzieliliśmy się opłatkiem i rozpoczęliśmy wieczerzę.
-Blanuś, ja ci nałożę więcej pierogów. Ty tak blado wyglądasz-odparła babcia Basia i zabrała ode mnie talerz.
-Ale ja nie jestem już głodna-uśmiechnęłam się krzywo i wlepiłam wzrok dwa puste miejsca przy stole.
Z tego co wiem to pozostawia się tylko jedno wolne dla niespodziewanego gościa. Myliłam się?
-Korzystając z okazji, że przyjechała Blanka chciałabym Wam kogoś przedstawić-mama wstała i skinieniem ręki zaprosiła dwie osoby do środka.
Wszyscy posłaliśmy jej pytające spojrzenia, a ona by rozwiać nasze domysły pocałowała w usta wysokiego szatyna. Zamarłam. Tysiąc myśli kłębiło mi się w głowie.
-To jest Artur, mój nowy partner-uśmiechnęła się serdecznie i wtuliła w mężczyznę. -A to jego córka, Kamila-wskazała dłonią na nieśmiałą, niską blondynkę chowającą się za plecami swojego taty.
Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Dokładnie nie umiałam sprecyzować co one oznaczało. Nie mniej jednak, byłam wielce zaskoczona. Nigdy bym się nie spodziewała, że mama będzie w stanie pozbierać się po tym wszystkim co się wydarzyło i zacząć żyć od nowa. Ale skoro ona miała na to odwagę, to dlaczego ja nie mam? 
Dosiedli się do stołu i zostali zasypani masą pytań ze strony ciotek. Tylko ja siedziałam cicho i dłubałam od niechcenia widelcem po talerzu. Nowy chłopak mej rodzicielki był inżynierem budownictwa. Uwielbiał podróżować i chciałby zwiedzić Francję oraz Hiszpanię. Wydawał się być miły i sympatyczny. Może i jestem przewrażliwiona, ale nie polubiłam go. Jak dla mnie był zbyt poważny i sztywny.
Jego córka, Kamila tak jak się domyślałam miała 15 lat. W przyszłości pragnęła zostać weterynarzem i zamieszkać w Warszawie. Ku mojemu zdziwieniu interesowała się sportem, a co najdziwniejsze trenowała siatkówkę.
-Znasz Michała Winiarskiego?-spytałam po chwili przenosząc wzrok z talerza na jej piegowatą twarz.
-Oczywiście, że znam!-krzyknęła. -On jest najprzystojniejszym siatkarzem w kadrze. Wspaniały człowiek, który dąży do celu i nigdy się nie poddaje. I te Jego przecudne oczy!
Niebiańskie są, wiem-pomyślałam i z zaciekawieniem słuchałam jej wywodów.
-A ty Blanka, medycynę studiujesz?-przerwał nam pan Artur i uniósł kąciki ust ku górze.
-Jestem stażystką w bełchatowskim szpitalu-odpowiedziałam oschle.
-To bardzo ciekawe-mrugnął zmysłowo do mnie okiem i zajął się pieszczotami z moją rodzicielką.
W końcu nie wytrzymałam, obrzydzona zaistniałą sytuacją oraz kolejnymi publicznymi pocałunkami, wstałam gwałtownie od stołu i wyszłam z salonu.
Wzięłam swoją walizkę z pokoju i zaczęłam iść w stronę drzwi wyjściowych.
-Blanka, gdzie idziesz?-natychmiast znalazła się przy mnie mama i patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
-Jadę do domu-warknęłam nakładając płaszczyk. -Muszę sobie wszystko przemyśleć.
-Tu jest twój dom!-krzyknęła rozpaczliwie.
Pokiwałam przecząco głową i opuściłam mieszkanie. Zdawałam sobie sprawę, że swoim zachowaniem zadaje jej ból, ale nie potrafiłam inaczej. Bałam się o nią, że znów znajdzie nieodpowiedniego mężczyznę, który ją zrani. Wsiadłam do samochodu  Suzuki, przekręciłam kluczyki, odpaliłam silnik i dołączyłam się do ruchu drogowego. Byłam lekko roztrzęsiona, a słone łzy spływały strumieniami po policzkach rozmazując mój makijaż. Zapewne człowiek ze zdrowym umysłem nie wsiadłby w moim stanie za kierownicę, jednak ja nie mogłam tu dłużej zostać.
Zatrzymałam się przy pobliskim cmentarzu i odnalazłam grób z wygrawerowanym napisem: Zofia Radecka.
Usiadłam na przerdzewiałej ławeczce i wpatrywałam się w gwieździste niebo. Wdychałam rześkie, chłodne powietrze, a zimny wiatr powiewał delikatnie kosmykami mych włosów. Panowała głucha cisza, która ani trochę mi nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, była dla mnie ukojeniem.
-Tęsknie za Tobą, wiesz?-odezwałam się. -Nie masz pojęcia, jak strasznie bym chciała, żebyś tu ze mną była. Doradziła mi, powiedziała co mam robić-kolejny potok cieczy napływał mi do oczu i zamazywał obraz przed sobą. -To nie tak miało być. Ja powinnam umrzeć, nie ty. Życie to jest jednak, jedna wielka ściema.
Jestem pewna, że mnie słyszysz  i strzeżesz mnie. Boże, Zuzia co mam robić?
Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. Multum przerażających wydarzeń z dzieciństwa zrujnował moją psychikę. Nie potrafiłam cieszyć się każdym kolejnym dniem i witać go z uśmiechem. Potrzebowałam tylko czyjegoś wsparcia i bliskości. Czy prosiłam o tak wiele? Być może i nie było mi pisane zażyć tak zwaną kapsułkę szczęścia,a moje życie już dawno było pisane na straty.
Westchnęłam cicho i zapaliłam jeden ze zniczy.
-Trzymaj się, Zuz-szepnęłam, schowałam ręce do kieszeni i powolutku kroczyłam ku bramie wyjściowej.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że oprócz Ingi nie mam nikogo. Zupełnie nikogo. Tak, Blanka chyba jesteś sama.
______________________________________________________________
Rozdział dedykuję Karolinie Modrak! Masz i się ciesz :*
Co do epizodu. Nie było w nim Miśka, ale takie też będą. Dowiedziałyście się nieco o przeszłości Blanki, która jak widać nie była za kolorowa.
Od 15 stycznia rozpoczęły się MŚ w piłce ręcznej. Może szczypiorniści pójdą w ślady naszych siatkarzy i zdobędą złoto? :D #goPoland!
I jutro skoki w Zakopanem! Trzymamy kciuki za chłopaków, a w od poniedziałku Australian Open! :D
Sportowy styczeń :3
Pozdrawiam! ;*

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział,szkoda że Blanka miała takie życie i w ogóle że jakoś się po niej podniosła :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny i ciekawy rozdział ;3 Blanka miała takie trudne i bolesne dzieciństwo, że naprawdę szkoda mi jej. Coś mi się wydaję,że śmierć Zuzi to wina tego ojca. Cciekawe czy Blanka zaakceptuje wybór swojej matki ;) Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę melancholijnie się zrobiło, ale przynajmniej już coś na temat przeszłości jest wyjaśnione. Przykre to... Ale rozdział idealny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki ciut przygnębiający ale przecież takie też są potrzebne ;)
    Ja nie podzielam nastawienia Blanki do Artura. Może to naprawdę dajny facet? Narazie go lubie, a co dalej to zobaczę :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :)
    Troszkę smutny, ale to nic. Wiemy już co nie co na temat przeszłości Blanki, co do Artura.... No nie wiem, może nie jest on taki zły, jak się Blance z początku wydawał? Ale i ja mam ciut złe przeczucia co do niego.
    Pozdrawiam i zapraszam, u mnie już wisi nowy rozdział :
    http://i-gdyby-to-bylo-takie-proste.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super! Balnka musi nauczyć się ufać ludziom, i nie szufladkować wszystkich. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. GENIALNY ROZDZIAŁ! Miała ciężkie dzieciństwo. Ogólnie życia też nie ma łatwego. Jak się psuje to po całości, nie?
    Wycierpiała w swoim życiu wiele. Ojciec? To nie ojciec. Dobrze, ze jej mama się podniosła i znalazła sobie kogoś ale... te pieszczoty były trochę nie na miejscu. Nie dziwię się, ze dziewczyna się wkurzyła i odjechała. Zrobiłabym na jej miejscu to samo.
    Powinna nauczyć sie ufać ludziom- to pewne. Jednak teraz rozumiem dlaczego to takie trudne. Po czymś takich jednak martwi się że znów zostanie zraniona, że zaufa nieodpowiedniej osobie, ze znów będzie cierpieć. Niech się nie boi. Michał jej nie pozwoli cierpieć. Chyba:)
    Rozdział smutny jednak genialny. Strasznie mi się podobał. Czekam na więcej. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadanie, zostaje na dłużej :* Szkoda mi Blanki, że tak dostaje po tyłku od życia... Mam nadzieję, że wkrótce wszystko ułoży i będzie szczęśliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale już niedługo Blanka będzie miała 2 przystojniaków hahhaa :D. W głowie mam już pewną historię co mogło się dziać w dzieciństwie dziewczyny :). Pozdrawiam Serdecznie Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że Blanka powinna zaakceptować Artura, dla jej mamy będzie to znaczyć na pewno bardzo dużo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Za każdym razem, kiedy tutaj powracam i czytam kolejne rozdziały zadziwiasz mnie jeszcze bardziej :O Blanka dużo przeżyła, ale mam nadzieję, że się wszystko ułoży :* Czekam na następny :D / Nattka <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny!!! Czekam z niecierpliwością na następny ;)
    Póki co zapraszam do mnie - dopiero zaczynam a przydałaby mi się jakaś opinia :D
    http://ironiaa-losu.blogspot.com/
    Pozdrawiam Chichotka ;*

    OdpowiedzUsuń