niedziela, 8 marca 2015

9 ROZDZIAŁ

Resztę dnia spędziłam na błogim leniuchowaniu i odpoczywaniu. Nie miałam na nic ochoty, więc ograniczyłam się do oglądania telewizji i czytania jakiś nudnych romansideł. Gdy zegar wskazał godzinę 19 zwlokłam się z wygodnej kanapy i powędrowałam do kuchni, by przygotować sobie kolację, gdyż mój brzuch już od kilku godzin dawał o sobie znać. Spożyłam sałatkę warzywną i poszłam do łazienki. Wzięłam gorący, odprężający prysznic zmywając z każdej części mego ciała trudy dzisiejszej doby. Wsmarowałam w siebie swój ulubiony oliwkowy balsam, włosy związałam w luźnego koka i ubrałam się (link).
Gdy tylko zamknęłam drzwi od pomieszczenia, w którym wcześniej się znajdowałam moim oczom ukazała się naburmuszona blondynka. Stała oparta o drewniany blat wpatrzona w telefon, a w ręce trzymała butelkę wytrawnego, kosztownego wina. Domyślałam się, że coś się musiało wydarzyć, gdyż przyjaciółka nigdy bezpodstawnie nie ruszała alkoholu.
-Inga, co robisz?-szybko znalazłam się przy niej i wlepiłam w nią zdezorientowany wzrok.
Odwróciła się gwałtownie, zmrużyła oczy i ponownie zaczęła pisać coś na komórce.
-Ja?-mruknęła. -Nic, a nic.
-Mnie nie oszukasz, no mów co jest na rzeczy-objęłam ją ramieniem.
-Faceci to idioci-prychnęła, jakby sama do siebie, na co ja pokiwałam twierdząco głową. -Chciałabym powystrzelać tą całą rasę męską. Każdy obiecuje góry doliny, a później i tak nie dotrzymuje żadnego słowa. Wojtuś miał być inny. Miał. -upiła łyk napoju i kontynuowała. -Nie wyszłam na zakupy, wczoraj na tej imprezie, poznałam pewnego nieziemsko przystojnego chłopaka. Spędziliśmy ze sobą cały wieczór i wydawało mi się, że na jednym spotkaniu się nie skończy. Owszem, nie skończyło się, dziś się z nim spotkałam, lecz ten palant oświadczył mi, że mu chodziło tylko i wyłącznie o to, by zaspokoić swoje potrzeby seksualne. Kretyn i tyle! Posłuchaj mądrej współlokatorki, która życzy ci jak najlepiej. Nigdy, ale to nigdy nie zadawaj się z wysokimi brunetami. Oni wszyscy są w jakieś zmowie i, i tak cie zranią.
Opróżniła całą butelkę i chwiejnym krokiem udała się do swojego pokoju. Żal mi jej się strasznie zrobiło, gdyż uważałam, że była naprawdę wspaniałą i spontaniczną kobietą, więc zasługiwała na mężczyznę, który doceni ją i pokocha. Niestety zazwyczaj kończyło się na złamanym sercu i przepłakanej nocy.
Westchnęłam cicho, napiłam się herbaty z cytryną i udałam się do mojego lokum. Położyłam się na łóżku i przekręcałam się z boku na bok, lecz nie mogłam zasnąć. Wciąż w głowie brzmiały mi słowa Ingi: Nie zadawaj się z wysokimi brunetami, oni i tak cie zranią. Wiedziałam, że przyjaciółka nie mówi racjonalnie i jutro prawdopodobnie będzie kochała świat oraz jej dotychczasowe życie, ale te wyrazy uderzyły we mnie z nieprawdopodobną siłą. Każdy normalny człowiek przestałby się zamartwiać taką błahostką, ale ja nie potrafiłam. Zbyt mocno odczułam, że to może być prawda, że Michał również okaże się skończonym palantem. 
Przymknęłam powieki i już prawie oddałam się w krainę Morfeusza, gdy do moich uszu dotarły hałaśliwe krzyki i głośna, energiczna muzyka. Myślałam, że to tylko chwilowy wybryk sąsiadów obok, więc przyłożyłam do ucha poduszkę i ponownie próbowałam zasnąć. Niestety, odgłosy wcale nie umilkły, a jeszcze się wzmogły. Wkurzona i z negatywnymi myślami krążącymi w głowie, wstałam, nałożyłam papcie i podreptałam do mieszkania nie dającego spokojnie się wsypać. Pukałam mocno w drzwi czekając aż ktoś łaskawie do nich podejdzie i mi otworzy. Nie musiałam długo czekać, gdyż po kilku sekundach w progu stanął wyszczerzony Kłos z małą kolorową czapeczką urodzinową na głowię.
-Wiedziałem, że przyjdziesz!-zgarnął mnie do środka jednym ruchem dłoni i zamknął drzwi na klucz. -Rozgość się.
-Mam dość-warknęłam. -Nie będę tu siedzieć!
-Będziesz tańczyć-mrugnął do mnie okiem i zniknął z mojego pola widzenia.
Odetchnęłam głęboko próbując się uspokoić. A powoli zaczynałam go lubić. Rozejrzałam się dookoła. W salonie znajdowała się duża grupka ludzi odpowiadająca za owe krzyki. Na suficie znajdowała się mała kula dyskotekowa świecąca kolorowym światłem. Pod ścianą stał dużych rozmiarów stół, na którym leżało pełno jedzenia i różnego alkoholu. W pokojach na ogół było ciemno, więc mogłam o tyle być spokojna, że nikt nie zauważy, jak wyglądam.
-Blanka?-usłyszałam dobrze znany mi głos, który w ciągu kilku dni zamącił mi w głowie.
-Cześć Michał-odparłam oschle i weszłam do dużego pomieszczenia, w celu odnalezienia Karola i rozkazania, by wypuścił mnie stąd natychmiast.
Ostatnią rzeczą, jakiej w tym momencie pragnęłam, była rozmowa z Winiarskim.
-Poczekaj!-złapał mnie za rękę przyjmujący i mocno ścisnął nadgarstek, bym mu nie uciekła. Drugą dłonią podniósł mój podbródek nakazując przy tym bym patrzyła w jego błękitne, wypełnione skruchą oczy. -Przepraszam.
Próbowałam odwracać wzrok, ale moja silna wola szybko się złamała i przez jakiś czas tonęłam w jego spojrzeniu, z którego nie mogłam nic odczytać. Jednego byłam pewna, żałował.
-Uważaj, bo zacznę się przyzwyczajać-uśmiechnęłam się delikatnie i od razu zauważyłam wyraz ulgi malujący się na jego idealnej twarzy.
-Już nie będę takim kretynem-uniósł kąciki ust ku górze i puścił mój nadgarstek. -Też nie masz ochoty tu być?-pokiwałam twierdząco głową.
-Jeżeli nie masz nic przeciwko możemy pójść do mnie, mieszkam obok-wydukałam, czując, jak me  policzki oblewa spory rumieniec.
Wydawało mi się, że wypowiadając to zdanie popełniam największą zbrodnię w życiu. Mój rozum podpowiadał mi bym zakończyła z nim jak najszybciej znajomość, ja jednak kierowałam się tym razem sercem i pragnęłam gdzieś głęboko w duszy by się zgodził.
-Więc prowadź-szepnął do mojego ucha i udał się w stronę drzwi.
Po długim namawianiu Kłosa, wreszcie wypuścił mnie ze swojego mieszkania, przeto obiecując, że tego pożałuje i mam u niego dług, który niedługo spłacę. Oczywiście, przyrzekłam mu, że stawię się na jego treningu i kiedyś umyję mu samochód, na co siatkarz serdecznie mnie uściskał,a także zaakceptował umowę.

Otworzyłam drzwi od swojego lokum wpuszczając Michała pierwszego. Czułam zdenerwowanie rosnące z każdą minutą, które powoli zaczęło wypełniać całe moje ciało. Bałam się, choć nie wiem czego.
-Może kakao?-uśmiechnęłam się delikatnie idąc do kuchni.
Pokiwał głową i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. Następnie przechadzał się po salonie przyglądając się różnym zdjęciom oprawionym w ramkę, na których uwiecznione były wspólne chwile moje i Ingi. Przygotowałam nam napój i podeszłam do zaciekawionego przyjmującego. Podałam mu gorący kubek i utkwiłam wzrok w dwóch małych dziewczynkach przebranych w księżniczki z koronami na głowie i różczkami w rękach.
-Nie poznałem cię-parsknął śmiechem wskazując palcem na pulchną szatynkę z wielkim bananem na twarzy. -Byłaś taka inna.
-Grubsza-zaśmiałam się i usiadłam na fotelu włączając telewizję.
Bardzo dawno temu, jeszcze w czasach przedszkola miałam niemałe problemy z nadwagą i stałam się pośmiewiskiem rówieśników. Czułam się okropnie z faktem, że nie mogłam się zmieścić w przepiękne sukienki, czy spódniczki i przybrałam przydomek kulka. 
-Co robisz w Bełchatowie?-Winiarski zajął miejsce obok mnie i zamoczył usta w ciemnym napoju.
-Mieszkam i pracuję-uniosłam kąciki ust ku górze. -Co u Oliego?
-Wciąż się pyta o ciebie. Nie wiem, co ty z moim dzieckiem zrobiłaś-położył swoją długą rękę na oparciu sofy, tak, że koniuszkami palców dotykał mego ramienia. -Normalnie go zahipnotyzowałaś. Muszę przyznać bez bicia, że mój syn ma jednak gust.
Prawie zadławiłam się słysząc jego wypowiedziane z takim przekonaniem słowa. Otworzyłam ze zdziwienia usta i spojrzałam na niego swoimi dużymi oczami. Blanka, tylko nie palnij czegoś głupiego. Unormuj oddech, wariatko.
 -Nie patrz tak na mnie-speszył się odrobinę. -Po prostu uważam, że jesteś naprawdę ładną kobietą.
-Dziękuję-schowałam wychodzący kosmyk włosów za ucho i przełączyłam pilotem na ostatni moment filmu Trzy metry nad niebem, który już wiele razy oglądałam, a i tak zawsze wywierał na mnie te same wrażenia oraz wzruszające emocje.

Nagle zdajesz sobie sprawę, że to już koniec... Naprawdę. 
Nie ma drogi powrotnej. Jest Ci żal.
Próbujesz sobie przypomnieć, kiedy to wszystko się zaczęło, a zaczęło się wcześniej, niż Ci się wydaje..
O wiele wcześniej.. 
Wtedy zaczynasz rozumieć, że nic nie dzieje się dwa razy.
Już nigdy nie poczujesz się tak samo. 
Nigdy nie wzniesiesz się trzy metry nad niebo. 


-Oglądałem to-wzruszył ramionami. -Nienawidzę tej końcówki i nie rozumiem, jak Babi mogła z nim zerwać.
-Jesteś chyba jedynym facetem, który ogląda takie filmy-zaśmiałam się głośno. -Aż nie wierzę.
Zaszokował mnie po raz kolejny. Odkryłam, że pod tym twardym, umięśnionym, nigdy się nie poddającym i walczącym do końca siatkarzem, kryje się wzruszający i pełen uczucia mężczyzna.
-Koniec tego dobrego-klasnął w ręce i wyrwał mi pilota. -Oglądniemy coś pożytecznego.
Pomimo moich sprzeciwów włączył jakiś mecz siatkarski i całkowicie zadowolony z siebie rozłożył się na kanapie wlepiając zaciekawiony wzrok w ekran.
-Chyba sobie żartujesz!-warknęłam rzucając się na niego, w celu odebrania mu urządzenia. -Nie będę tego oglądać!
Parsknął śmiechem i wyciągnął pilot wysoko ku górze, tak bym nie mogła go dosięgnąć. Zaklinałam się w duchu, że nie jestem choć o kilka centymetrów wyższa. W końcu i jego zaczęła boleć ręka, więc schował przedmiot za plecami. Zmrużyłam oczy spoglądając na niego złowrogo.
-Oddaj!-pisnęłam próbując mu go zabrać.
Przez to wszystko nawet nie zauważyłam, że leżałam na jego brzuchu, nogami dosięgałam do kolan przyjmującego, a moje usta były nieznacznie od niego oddalone. Bardzo dobrze czułam jego przyśpieszony oddech i miarowe bicie serca, dzięki któremu moje ciało wypełniało jakieś ciepło. Nagle Michał odrzucił pilot na dywan, chwycił mnie w pasie i zrzucił z siebie, znajdując się tym razem nade mną oraz przejmując kontrolę nad zaistniałą sytuacją.
-Michał, co robisz?-obserwowałam z uwagą każdy jego ruch.
Uśmiechnął się delikatnie i czule przejechał dłonią po moim policzku. Wydawało mi się, że czas się dla nas zatrzymał. Blanka, zaraz zwariujesz.  Tak, zwariuję. Każdy jego dotyk doprowadza mnie do szaleństwa.
-Właśnie dałem ci lekcję, jak łatwo okiełznać taką żywą kobietę-poruszał brwiami i wstał otrzepując się.
-Idiota-prychnęłam rzucając w niego poduszką. -Kretyn.

Rozmawialiśmy jeszcze z dwie godziny na przeróżne tematy. Czułam się w jego towarzystwie dobrze i on w moim też, czego wcale nie ukrywał. Dzięki temu wieczorowi poznałam go bliżej i musiałam przyznać, że naprawdę go polubiłam. Miał ogromne poczucie humoru i potrafił rozśmieszyć mnie w każdej możliwej sytuacji. Obiecałam mu kawę,a Oliwerowi deser, więc mogłam być pewna, że się jeszcze spotkamy. Cieszyłam się, jak głupia, gdy pocałował mnie w policzek na pożegnanie i życzył miłej nocy. W jednej chwili wszystkie złe komentarze, jakie miałam na jego temat znikły, jak bańka mydlana. Teraz, uważałam go za naprawdę wspaniałego mężczyznę, jakiego rzadko można spotkać na swojej drodze.
Na mojej się pojawił, za co jestem z całego serca wdzięczna Bogu. 
____________________________________________________________________

Witajcie Kochane! :D
Michał chyba odpokutował swoje winy, jak myślicie? :)
Chciałam bardzo mocno podziękować za wszystkie wyświetlenia i komentarze. Jesteście jedyne w swoim rodzaju, uwielbiam Was. :3
W środę kibicujemy z całego serca Skrze i Sovii.
Dziś Nasze święto dziewczynki. <3


Pozdrawiam, buziaki! ;*