niedziela, 8 lutego 2015

7 ROZDZIAŁ

Do domu wróciłyśmy po godzinie 21. Byłam tak zmęczona, że marzyłam tylko i wyłącznie o ciepłym łóżku i głębokim śnie. Niestety, gdy dłonią chwyciłam klamkę swojego pokoju Iga zagrodziła mi drogę i skinieniem głowy wskazała na czarny fotel w salonie. Wiedziałam, że czeka mnie poważna rozmowa z przyjaciółką, gdyż przez całą podróż powrotną nie odzywałyśmy się do siebie ani słowem. Ona toczyła wojnę z myślami, a ja przez jakiś czas korespondowałam z Michałem, dzięki czemu uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Siadaj-burknęła i poszła do kuchni po dwa kubki gorącego kakao.
Uśmiechnęłam się do niej nieśmiało zabierając parujący napój i zajęłam obok niej miejsce.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że znasz Winiarskiego?-odparła z wyrzutem i wpiła we mnie przeszywające spojrzenie.
-Nie znam go tak dobrze-przewróciłam oczami. -Spotkaliśmy się w szpitalu, bo jego synek miał operację. Nie nawiązywałam z nim wszelkiego kontaktu.
Zamoczyłam kąciki ust w cieczy i przyglądałam się przyjaciółce, która najwyraźniej poczuła ulgę.
-Na pewno? Przecież widzę, jak na niego patrzysz-uśmiechnęła się cwaniacko.
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami i nerwowo przekładałam kubek z rąk. On był przecież tylko poznanym znajomym, którego tak naprawdę nie chciałam bliżej poznawać. Domyślałam się, że wtedy mogłabym coś do niego poczuć. Coś niepowtarzalnego i magicznego. To coś, dzięki czemu będę szczęśliwa, a me serce wypełni ciepło oraz radość. Ale tak nie jest Blanka i nie zawracaj sobie tym głowy. 
-Na pewno-by uniknąć następnych zbędnych pytań wzięłam do ręki pilota i włączyłam telewizor zatrzymując się na polskiej komedii romantycznej Tylko mnie kochaj, która w aktualnym momencie uratowała mi skórę, gdyż współlokatorka zaciekawiła się owym filmem.
-Ja już pójdę-wstałam i zaczęłam kierować się w stronę swoich czterech ścian.
Blondynka chyba nawet nie zauważyła mojego zniknięcia, bo rozłożyła się na fotelu, przykryła kocem i w skupieniu oglądała. Westchnęłam cicho kładąc puste naczynie do zlewu i oparłam się o blat przyglądając się małej, przeuroczej blondynce w ekranie.

-Zrobię dla Ciebie wszystko.
-Nie trzeba wszystko...
-Tylko, co?
-Tylko mnie kochaj. 

Uniosłam delikatnie kąciki ust ku górze i rozmarzona zamknęłam się w swoim lokum. Po chwili powędrowałam do łazienki i wzięłam długi, rozgrzewający prysznic oraz umyłam włosy swoim ulubionym brzoskwiniowym szamponem. Wtarłam w swe nagie ciało oliwkowy balsam i ubrałam piżamę (link). Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku opierając głowę o błękitną miękką poduszkę. Przymknęłam powieki i w myślach odtworzyłam obraz bruneta z intensywnie niebieskimi tęczówkami oraz szczerym, ciepłym uśmiechem. Próbowałam wymazać go z pamięci, lecz moje próby były wciąż nieudolne. Nie, nie zakochałam się. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, nie wierzę w żadne motylki w brzuchu oraz miękkie kolana. To było coś zupełnie innego. Ujął mnie swoją postawą, choć na początku wcale nie pajaliśmy do siebie jakąkolwiek radością. Zaczęłam go podziwiać, jako człowieka poświęcającego się swojej pasji i rodzinie. I to był też jeden z powodów, dla których musiałam raz na na zawsze zapomnieć o nim. On był przykładnym, wyrozumiałym oraz ambitnym mężczyzną. Nie to co ja, z wieloma ranami zadanymi w dzieciństwie i jedną wielką dziurą w sercu skrywająca przerażającą tajemnice. Taka właśnie byłam, inna od reszty.
Nagle usłyszałam ciche wibracje. Wyciągnęłam dłoń ku dębowej szafce i pochwyciłam telefon. Zobaczyłam wiadomość od Winiarskiego, a na mojej twarzy malowało się niemałe zaskoczenie. 

Od: Michał
Jeśli cię obudziłem, to przepraszam, ale chciałem życzyć ci dobranoc. No więc, słodkich snów i karaluchy pod poduchy. Oliwer przesyła buziaki! :D 

 Usunęłam smsa i odłożyłam komórkę na miejsce. A co jeśli wszystko wymknie mi się spod kontroli? Jeśli naprawdę zaczniemy być sobie bliżsi? Na razie tak nie jest Blanka, więc możesz spać spokojnie... Po chwili Morfeusz zabrał mnie w swoje ramiona. 

Promienie słoneczne przedzierały się przez szybę i padały na moją twarz rozjaśniając całe pomieszczenie. Westchnęłam cicho przecierając oczy i niechętnie wstałam z łóżka kierując się w stronę kuchni, skąd dochodził zapach świeżo usmażonej jajecznicy. Stanęłam w progu i ujrzałam postać Igi zajadającej śniadanie.
-Dzień dobry-wyszczerzyła się z pełną buzią. -Wiesz, jaki dzisiaj dzień?
Spojrzałam na nią pytająco i podeszłam bliżej wyjmując z szuflady miskę. Zalałam ją chłodnym mlekiem i nasypałam dużo płatków kukurydzianych.
-Udajesz głupią-prychnęła. 
Pokiwałam z politowaniem głową i zanurzyłam łyżkę w naczyniu, kierując ją później do swoich ust.
-Sylwester Blanka, S-Y-L-W-E-S-T-E-R-przeliterowała dokładnie ostatni wyraz i uderzyła się otwartą dłonią w czoło, jakby sugerowała moją lekkomyślność. 
-Wiedziałam o tym bardzo dobrze-wzruszyłam ramionami siadając na blacie.
Nigdy nie lubiłam spędzać hucznie ostatni dzień starego roku, w przeciwieństwie do przyjaciółki. Dla mnie dziś była zwykła środa witająca nowy rok. 
-Idziemy do klubu, prawda?-uśmiechnęła się i włożyła puste naczynia do zmywarki. 
-Idziemy-westchnęłam.
Nie mogłam zostać w domu, gdyż pierwszy raz w życiu miałam być jedną z tych szczęściar, które będą mogły zaprezentować na scenie swoje wokalnie umiejętności. Zawsze marzyłam, by stanąć na międzynarodowej arenie i zaśpiewać przed kilku tysiącami fanów. Niestety, najwidoczniej Bóg napisał mi inną historię, zupełnie odbiegającą od moich niedoszłych planów. 

Nim się obejrzałam wskazówki zegara wybiły godzinę siedemnastą, więc zaczęłam się szykować. Ubrałam się (link), swoje kasztanowe włosy rozczesałam oraz delikatnie pofalowałam pozostawiając je wolne, by mogły spokojnie opadać na me plecy. Usta pomalowałam szminką w odcieniu krwistej czerwieni, rzęsy przejechałam kilkakrotnie tuszem oraz poprawiłam eyelinerem, przypudrowałam lekko policzki, a powieki wykończyłam czarnym oraz złotym cieniem. Uśmiechnęłam się na swój widok w lustrze. Wreszcie zaczęłam dbać o siebie i swój wygląd. Blanka, promieniejesz. 
-Chodź już!-usłyszałam głośny krzyk współlokatorki, więc w pośpiechu chwyciłam jeszcze ulubione perfumy i spsikałam się nimi wokół szyi.
Gotowa wyszłam z łazienki i obróciłam się wokół własnej osi.
-Jak wyglądam?
Przyjaciółka zmierzyła mnie z góry na dół i pokiwała z uznaniem głową.
-Gdybym była mężczyzną już dawno znalazłabyś się w moim łóżku.
-Wariatka!-parsknęłam śmiechem uderzając ją w ramię.
Narzuciłam na siebie płaszczyk oraz nałożyłam wysokie szpilki i w towarzystwie Igi wyszłam z mieszkania, które następnie zamknęłam na klucz. Nigdy nie wiadomo, kto się po nocach będzie kręcił. Lepiej dmuchać na zimne. 
Gdy się obróciłam moją uwagę przykuł wysoki chłopak odwrócony ode mnie tyłem z wielkim kartonem w rękach. Stał w otwartych na oścież drzwiach przyglądając się ogromnemu bałaganowi w środku. Chyba będziemy mieć nowego sąsiada-przeszło mi przez głowę. Zastanawiałabym się dłużej gdyby nie upierdliwa blondynka, która zaczęła wręcz siłą ciągnąć mnie po schodach na dół.
-Puść mnie już-mruknęłam otwierając drzwi wyjściowe.
Posłuchała moich rad i swobodnie wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie mrok zapanował nad całym Bełchatowem. Wsadziłam ręce do kieszeni, wdychałam rześkie powietrze i stąpałam powoli po mokrym od deszczu chodniku pozostawiając na nim głośne stuknięcia obcasów. Wiatr delikatnie szumiał i targał moimi włosami na różne strony, a na niebie widniało pełno złotych gwiazd. Kochałam takie miejsca, gdzie mogłam się wyciszyć. Byłam chyba jedynym typem osoby, która zamiast wielkich dyskotek, wolała park, czy spacer po lesie. Być może to był właśnie powód, przez który rówieśnicy w liceum omijali mnie szerokim łukiem.
Po jakiś dziesięciu minutach dotarłyśmy do odpowiedniego miejsca. Był to bardzo przestrzenny klub o ścianach w odcieniu granatu. Na suficie wisiała ogromna kula dyskotekowa świecąca swoim własnym, kolorowym światłem dostarczając wiele efektów wizualnych. W kątach sali rozmieszczone były wygodne fotele wraz z małymi, szklanymi stolikami, a na środku stała dużych rozmiarów scena, na której znajdowali się jacyś odważni ludzie śpiewając karaoke.
Przeczesałam włosy palcami chcąc doprowadzić je do ładu i usiadłam na kanapie w głębi lokalu. Wzrokiem podążałam za tańczącymi energicznie parami i poczułam dziwny ścisk w żołądku. Ja nie miałam nikogo z kim mogłabym się gdzieś wybrać, powygłupiać oraz poprzytulać, a to wszystko tylko z własnej winy, bo każdego odtrącałam i prawdopodobnie to bolało mnie najbardziej.
-Cześć-usłyszałam ciche chrząknięcie nad uchem.
Obróciłam się gwałtownie i ujrzałam wysokiego mężczyznę o nienagannej posturze, ubranego w czerwony luźny podkoszulek oraz dżinsy. Zmarszczyłam czoło i przyglądałam mu się uważniej. Skądś go kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
-Cześć-podrapał się rozpaczliwie po karku i usiadł obok mnie. -Nie odpowiesz mi?
-Znamy się w ogóle?-skrzywiłam się delikatnie i odsunęłam kawałek.
Westchnął cicho i burknął coś pod nosem.
-Karol jestem, miło mi-wyciągnął w moją stronę swoją długą dłoń.
-Blanka-uścisnęłam ją i poczułam coś w rodzaju déjà vu.
-Czy my się przypadkiem kiedyś nie widzieliśmy?-spojrzałam w jego zielone oczy, w których nagle pojawił się jakiś przebłysk.
Pokiwał przecząco głową i uśmiechnął się rozbrajająco.
-Wydaje mi się, że nie, ale chętnie dowiem się czegoś o tobie.
Oparłam się o legowisko i odwrócona w jego stronę zaczęłam mu mówić, co mi ślina na język przyniosła. Był bardzo zabawny, sympatyczny i miły, dzięki czemu w jego towarzystwie czułam się, jak ryba w wodzie. Chyba jeszcze z nikim tak szybko nie złapałam tak dobrego kontaktu. Dowiedziałam się, że gra w siatkówkę w reprezentacji Polski oraz Skrze Bełchatów. Wciąż byłam pewna, że kiedyś się już spotkaliśmy, ale zapewne natłok wszystkich minionych problemów wymazał moją pamięć.
Przestań Blanka zawracać sobie tym głowę, wydaje ci się.  
Około godziny 22, gdy połowa ludzi w lokalu była już mocno wstawiona, zostałam wywołana na scenę. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa i nie chciały wykonać, żadnego ruchu. Bałam się, po prostu się bałam, że źle wypadnę i zacznę fałszować, że wszyscy mnie wyśmieją i wyprawią z kwitkiem. W końcu po pokrzepiających słowach Kłosa weszłam na scenę przyciskając do piersi mikrofon. Z głośników zabrzmiały dźwięki (link), które w miarę możliwości zaczęły mnie uspokajać. Przymknęłam powieki i oddałam się cała piosence, jak to miałam w zwyczaju. Muzyka. To ona była moją odskocznią od problemów, to jej potrafiłam się zwierzać i na chwilę znaleźć się w świecie, w którym byłam tylko ja, gitara i nuty.
Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się pod nosem widząc ludzi mocno klaszczących i gwiżdżących pokrzepiająco. Byłam z siebie dumna, po raz kolejny. Nagle, gdy podążałam podnieconym wzrokiem po sali, w oddali zauważyłam Jego. Stał oparty o ścianę w towarzystwie małej brunetki i intensywnie mi się przyglądał. Wypuściłam powietrze i zeszłam ze sceny kierując się ku uśmiechniętemu brunetowi, który mocno zaciskał kciuki.
-Już możesz puścić-zaśmiałam się. -Udało mi się!
-Jesteś świetna-mocno mnie przytulił. -Cudowna!
Poczułam, jak me policzki oblewa spory rumieniec, więc zakryłam je kosmykami mych włosów i odwzajemniłam uścisk. Potrzebowałam takiej bezpośredniej, zwykłej bliskości.
-Pójdę czegoś się napić-uśmiechnęłam się ciepło odrywając się od niego.
Poszłam w stronę baru i zamówiłam drinka z malibu. Usiadłam na jednym z krzeseł i próbowałam wypatrzeć przyjmującego, lecz jak na złość nigdzie go nie było. Sama nie wiem, dlaczego tak usilnie chciałam go ujrzeć. Po prostu działał na mnie, jak magnes, a ja nic nie mogłam na to poradzić.
Po chwili z głośników poleciała wolna, romantyczna muzyka i na parkiecie aż roiło się od zakochanych osób. Westchnęłam cicho i wzięłam łyk orzeźwiającego napoju, który dostarczył mi młody barman.
-Zatańczysz?-ktoś położył mi silną rękę na ramieniu i wysunął drugą ku mojej twarzy.
Odchyliłam się mocno i ujrzałam uśmiechniętego Winiarskiego. Patrzył na mnie w skupieniu i spokoju, a ja z zdezorientowaniem malowanym na twarzy. W czarnej koszuli, poczochranych włosach i niewinnych oczach prezentował się bardzo przystojnie i musiałam przyznać, że aż odebrało mi mowę.
 -Zaraz piosenka się skończy-parsknął śmiechem i przywołał mnie do rzeczywistości.
Wstałam z miejsca i położyłam swoją dłoń na jego koniczynach. Zaprowadził mnie na sam środek sali i delikatnie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę lub jakikolwiek jego ruch miałby zagrozić światu objął mnie w pasie i przysunął do siebie bliżej. Czułam jego przyśpieszony oddech, który drażnił moją szyję i miarowe bicie serca. Oparłam głowę na umięśnionym ramieniu napawając się wonią jego męskich perfum.
-Bardzo ładnie wyglądasz-szepnął mi do ucha.
Nie wiem co się ze mną działo, ale przez słowa, które wypowiedział, nogi miałam, jak z waty i wielka gula podeszła mi do gardła uniemożliwiając kontynuowanie rozmowy. Nie byłam sobą, wydawało mi się, że jestem kołysana i unoszona przez fale na morzu. To było coś magicznego. Pragnęłam już na zawsze pozostać w jego uścisku i tonąć w błękicie tych anielskich tęczówek. Ta chwila była wyjątkowa i niepowtarzalna. Nigdy takiej w swoim życiu nie doświadczyłam.
Zdołałam jedynie uśmiechnąć się delikatnie.
-Masz śliczne oczy-obkręcił mnie zmysłowo i powrócił do wcześniejszej pozycji. -Pani doktor...
Odetchnęłam głęboko wpatrując się w jego usta, które mimowolnie zaczęły zbliżać się do mnie na niebezpieczną odległość. Jakaś wewnętrzna siła wręcz błagała mnie bym przestała w to brnąć, lecz byłam zahipnotyzowana jego osobą i wydawało mi się, że oprócz nas nie ma tam nikogo. Nie kontrolowałam swoich ruchów.
-Blanka...
______________________________________________________________________
Jestem z 7! :D
Nie wiem czemu, ale od jakiegoś czasu coraz ciężej mi się piszę, pewnie ze względu na dużo nauki.
Jeszcze tylko tydzień i upragnione ferie! :3
Jeżeli chciałybyście, żebym wtrącała takie gify, jak u góry to napiszcie. :)
Pozdrawiam, buziaki! ;*