niedziela, 1 lutego 2015

6 ROZDZIAŁ

30 grudnia
Siedziałam w kuchni przy stole i próbowałam się skupić na, jak najładniejszym pomalowaniu paznokci na biały kolor. Niestety, moje zdolności kosmetyczne nie były za wysokie, więc musiałam się trudzić o wiele bardziej. Westchnęłam cicho, gdy bezkrwisty lakier zaczął się marszczyć. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa, więc zerwałam się natychmiast z miejsca i chwyciłam do ręki komórkę. Szybko zlustrowałam wzrokiem otrzymaną wiadomością.

Od: Paweł 
Blanka, błagam spotkajmy się. Ja wiem, że zachowałem się, jak dupek, ale ja prawie nic nie pamiętam  z tego ślubu. Byłem pijany, nie kontrolowałem się. Przepraszam...

Pod wpływem nieprzyjemnych wspomnień i negatywnych emocji od razu przeniosłam ją do kosza i osunęłam się po ścianie. Domyślałam się, że nie był wtedy sobą, ale po tym wszystkim była między nim, a mną jakaś bariera nie do przeskoczenia. Nie miałam pojęcia, jak teraz będą wyglądać nasze relacje. Zawsze był dla mnie bardzo ważną osobą, z którą mogłam porozmawiać o każdej rzeczy, poradzić się wiedząc, że mnie zrozumie i pomoże. Świat zmienia się, jak w kalejdoskopie. W tym momencie czułam do niego odrazę i obrzydzenie. Nie chciałam się z nim spotkać, bo wiedziałam, że zmięknę, że moja silna wola odpuści.
Do moich uszu dotarł głośny trzask drzwiami i szczęśliwy krzyk przyjaciółki, która zaczęła skakać z radości po całym mieszkaniu. Przewróciłam oczami i posłałam w jej stronę pytające spojrzenie.
-Nie uwierzysz!-pisnęła i znalazła się przy mnie z malowanym podekscytowaniem w tęczówkach.
-O co chodzi?-wymusiłam delikatny uśmiech i położyłam dłoń na jej ramieniu.
-Patrz, co udało mi się zdobyć!-pomachała mi przed oczami dwoma kwitkami i wyszczerzyła się szeroko. -Jedziemy dziś na mecz!
Prześwidrowałam ją groźnym wzrokiem i wyrwałam jej owe karteczki utwierdzając się tylko
w fakcie, że nie kłamie.
-Będzie naprawdę wspaniale, obiecuje-położyła rękę na sercu i uniosła kąciki ust ku górze.
Od zawsze wiedziała, że nie lubiłam sportu i unikałam jakichkolwiek potyczek, na które ona z wielką chęcią chodziła. Nie raz chciała zabrać mnie ze sobą, lecz prawie zawsze wiedziała jaka będzie moja odpowiedź.
-Blanuś, proszę-uklękła na kolanach, a gdy pokiwałam twierdząco głową, na znak, że się zgadzam szczelnie zamknęła mnie w swoich ramionach.
Pod wpływem jej intensywnie błagalnego spojrzenia nie potrafiłam się sprzeciwić i odmówić. Miałam u niej pewnego rodzaju dług wdzięczności, który próbowałam małymi krokami spłacać.
Wstałam i udałam się do swojego pokoju, by się przygotować, gdyż za 30 minut musiałyśmy wyruszyć, żeby się nie spóźnić. Iga kazała mi nałożyć coś w żółtym kolorze, więc po długim przeszukaniu mojej szafy, spełniłam prośbę współlokatorki i ubrałam odpowiednią stylizację (link). Pomalowałam się delikatnie, a swoje kasztanowe włosy rozczesałam oraz wyprostowałam pozostawiając je wolne. Przez chwilę przyglądałam się sobie w lustrze uśmiechając się szczerze ku końcowemu efektowi. Promieniejesz, Blanka.
Gotowa opuściłam pomieszczenie i stanęłam w progu spoglądając na poddenerwowaną lekko przyjaciółkę. Dziwiłam się, dlaczego ona tak to wszystko przeżywa. Nigdy nie rozumiałam osób, dla których sport był całym życiem. Jak miałam to rozumieć, skoro w moim świecie nie odgrywał on żadnej roli?
-Jedziemy?-upiłam łyk kawy leżącej na drewnianym blacie.
-Tak, tak-machnęła obojętnie ręką i zaczęła usilnie szukać czegoś w swojej czarnej torebce. -Cholera.
Parsknęłam śmiechem zauważając kluczyki wiszące na haczyku w holu obok kurtek. Właśnie takimi szczegółami zazwyczaj się różniłyśmy. Ona, otwarta na świat i totalnie zakręcona, miewała mnóstwo pomysłów i zawsze rozpierała ją energia. Być może dlatego nigdy nie zauważała piękna, jakie ją otacza. Tymczasem ja byłam grzeczną, ułożoną kobietą z ambicjami i planami na przyszłość. Nie potrzebowałam tony makijażu, ubarwionych rzęs i wyzywających ubrać, by zwrócić uwagę mężczyzn. Nie chciałam by zwracali na mnie uwagę i chyba w tym tkwił problem Ale czy aby na pewno właśnie taka pragnęłam być? Niedostępna dla wszystkich i zamknięta w sobie? Te pytania prawie od zawsze krążyły mi w głowie, ale nigdy nie potrafiłam odnaleźć na nie odpowiedzi.
-Wydaje mi się, że znalazłam twoją zgubę-chwyciłam w dłonie srebrny przedmiot i rzuciłam w jej stronę.
-Jesteś wielka-uśmiechnęła się szeroko i wysłała mi w powietrzu buziaka.
Narzuciłam na plecy płaszczyk, owinęłam szyję szalikiem, nałożyłam szpilki w odcieniu limonki i w towarzystwie Ingi wyszłam z mieszkania kierując się w stronę czerwonego audi (link). Wsiadłam na miejsce pasażera, zapięłam pas i przyglądałam się poczynaniom przyjaciółki, która przekręciła kluczyki w stacyjce włączając się do ruchu drogowego.
-Już się nie mogę doczekać-poprawiła górne lusterko i włączyła radio, z którego rozbrzmiała muzyka (link) -Wiesz, że mamy najlepsze miejsca?
Poprawiłam się na fotelu i utkwiłam wzrok w panoramie oddalającego się Bełchatowa.
-Jakoś nie interesuje mnie to zbytnio-skrzywiłam się delikatnie.
-Już nie przesadzaj-uniosła kąciki ust ku górze i zaczęła śpiewać do lecącej akurat piosenki. -Spodoba ci się.
Zaśmiałam się cicho przysłuchując się wydzierającej Indze, jednak po chwili i ja do niej dołączyłam. Resztę drogi dzielącej nas od Kędzierzyna pokonywałyśmy prezentując swoje ogromne, wokalne umiejętności.

Po jakiś 3 godzinach dotarłyśmy do upragnionego miejsca. Gdy wysiadłam z samochodu i ujrzałam wielką halę sportową poczułam pewnego rodzaju ukłucie w sercu. Ciekawość? Niekonieczne, to było coś innego.
Jakby jakaś wewnętrzna siła chciała uświadomić mnie w swoim przekonaniu, że nie długo to będzie moja odskocznia od problemów i drugi dom, do którego będę wracała z uśmiechem na ustach. Znowu majaczysz, Blanka. 
-Chodź-złapała mnie pod ramię współlokatorka i zaprowadziła do wejścia.
Jakiś muskularny facet ubrany w granatowe spodnie i garnitur skasował nam bilety i wskazał ręką sektor, do którego mamy się udać. Weszłyśmy na dużą aurę, która już była prawie zapełniona. Wszyscy ludzie trzymali w rękach jakieś karteczki i w rytm muzyki uderzali nimi o kolana. Widząc tylu wiernych kibiców ubranych w barwy swojego klubu byłam nieco speszona i zawstydzona. Zajęłam miejsce obok podekscytowanej przyjaciółki i zaczęłam przyglądać się wysokim mężczyznom rozgrzewającym się tuż przed nami. Nagle pełna nieświadomości zauważyłam Jego. Moje serce zabiło szybciej, a oczy wielkością przypominały pięciozłotówki. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami sprawdzając, czy aby na pewno los nie płata mi figiel. Niestety, to nie był sen. Przełknęłam głośno ślinę modląc się w duchu, żeby mnie nie zobaczył.
-Świetne miejscówki, nie sądzisz?-szturchnęła me ramię.
-Świetne-westchnęłam i spojrzeniem dokładnie lustrowałam każdy ruch Michała.
Jego włosy były w istnym nieładzie, a twarz wypełniał spontaniczny uśmiech. Mimo tego, że nasza znajomość nie rozpoczęła się za ciekawie, czułam do niego sympatię, ale nie potrafiłam się do tego przyznać. Pociągał mnie i choć zdawałam sobie sprawę, że źle robię myśląc o nim, to brnęłam w to dalej.

Odetchnęłam z ulgą, gdy gwizdek sędziego zakończył spotkanie, a wybuch niepohamowanej radości ze strony kibiców sprawił, że moje serce wypełniło jakieś ciepło. Musiałam przyznać, że lekko udzieliła mi się cała atmosfera i nie raz naprawdę denerwowałam się przy nieudanych akcjach drużyny Winiarskiego, która i tak przegrała spotkanie 3-0 i uznała wyższość przeciwnika.
-Idziemy po autografy!-pisnęła mi do ucha Iga, zerwała się energicznie z miejsca i popędziła w stronę band chwytając w biegu moją rękę.
Nim zdążyłam się sprzeciwić stałam w bezruchu między przeciskającymi się dziewczynami.
-Pani doktor?-usłyszałam tak dobrze znany głos, a serce podskoczyło mi do gardła. -Nie wiedziałem, że interesuje się pani siatkówką.
Gdy odnalazłam jego ciekawski oraz intensywny wzrok poczułam jak me policzki oblewa spory rumieniec, a język nie chce współpracować z ustami.
-Nie interesuję się-wzruszyłam ramionami.
Zaśmiał się cicho i z udawaną obojętnością wobec mojej osoby zaczął podpisywać swoim nazwiskiem różne wyciągnięte w jego stronę karteczki.
-Oliwer się o panią pytał-przeniósł spojrzenie z makulatury na mą pobladłą twarz. -Powiem szczerze, że jeszcze nigdy nikogo w tak krótkim czasie nie polubił
Uśmiechnęłam się delikatnie na myśl o małym chłopczyku z bujną czuprynką.
-Jest przeuroczym dzieckiem, aż trudno pomyśleć, że to twój syn-mruknęłam.
Zauważyłam, jak na jego twarzy malowało się zaskoczenie pomieszane z zaciekawieniem.
-Myślałem, że się już nie gniewasz-poniósł jedną brew do góry. -Przeprosiłem.
-Owszem, ale nie zawsze zwykłe przepraszam wystarczy-odparłam i porozglądałam się na boki, w celu odnalezienia zaginionej przyjaciółki. -Jakbyś mógł pozdrów Oliego.
-Pozdrowię-pokiwał twierdząco głową i kolejny raz wziął do ręki markera. -Tak naprawdę ty będziesz miała okazję to zrobić. Podaj mi swój numer.
Otworzyłam ze zdziwienia usta, stanęłam w bezruchu i wpiłam w niego przeszywające spojrzenie. Przez chwilę wydawało mi się, jakby mój mózg jeszcze nie przetrawił tego, co kilka sekund temu usłyszał.
-Słucham?-przełknęłam głośno ślinę i poprawiłam rozczochrany kosmyk włosów.
-Spokojnie-parsknął śmiechem. -Po prostu z Dagmarą w niektóre dni potrzebujemy osoby, która mogłaby zająć się tym łobuzem, gdy nas nie ma w domu, a że ty załapałaś z nim taki świetny kontakt raptem w ciągu kilku godzin-podrapał się po karku lekko zawstydzony zaistniałą sytuacją.
Speszyłam się odrobinę i skarciłam w głowie za wcześniejsze nieracjonalne myślenie. Oczywiście podałam mu te dziewięć cyfr, a on obdarował mnie swoim uśmiechem pełnym wdzięczności. Nagle zauważyłam krzątającą się na boku blondynkę, więc próbowałam odejść, lecz przyjmujący skutecznie mi to uniemożliwił przytrzymując moją dłoń. Nasze spojrzenia odnalazły się. Wydawało mi się, jakby świat się zatrzymał, a w aktualnym miejscu znajdowaliśmy się tylko my. Jednym słowem, przez intensywność owego spojrzenia zaparło mi dech w piersiach.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?-odetchnęłam głęboko i wyrwałam rękę z jego uścisku.
Znów jego zachowanie zaczynało mnie strasznie irytować.
-Tak naprawdę to jeszcze nie znam twojego imienia, a to dość niesprawiedliwe, bo ty moje tak-wzruszył ramionami wywołując jednocześnie delikatny uśmiech na mej twarzy.
-Blanka-odparłam lekko zaskoczona i szybko go wyminęłam kierując się ku wyjściu z sali w towarzystwie naburmuszonej i wściekłej przyjaciółki.
Czułam, że przez chwilę wpatrywał się jeszcze swoimi błękitnymi tęczówkami w moją oddalającą się sylwetkę i ani trochę mi to nie przeszkadzało.

Jechałyśmy w ciszy. Zdawałam sobie sprawę, że Iga ma mi za złe, za to, że nie powiedziałam jej, że znam Michała, ale dla mnie to spotkanie nie miało jakiegokolwiek znaczenia. Przynajmniej tak sobie wmawiałam. Przecież on miał żonę i wspaniałego synka. Nie miałabym serca, gdybym zniszczyła ich rodzinę lub popsuła panujące między nimi relacje. Ale, skoro był mi obojętny, to dlaczego gdy znajdowałam się blisko niego lub mój wzrok utkwiony był w jego anielskich oczach nie potrafiłam normalnie funkcjonować?
Nagle poczułam ciche wibracje w telefonie oznaczające nadejście nowej wiadomości. Wyjęłam komórkę i pełna ciekawości zaczęłam czytać smsa.

Cześć, Blanka, tu Michał.
Chciałem ci tylko napisać, że Oli już się nie może doczekać, kiedy się z tobą spotka. Powiedział mi, że będzie miał najpiękniejszą koleżankę pod słońcem. No cóż, nie mogłem mu się sprzeciwić. Zaczynam się martwić, że jeszcze polubi cie bardziej ode mnie. 

 Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak Blanka, oszukujesz samą siebie. 
______________________________________________________________
Przepraszam, że dopiero dziś, ale chora jestem i nie miałam siły nic pisać. :/  Następny raczej będzie dłuższy. Chyba.  
Dziękuje za wszystkie komentarze i wyświetlenia! <3 Uwielbiam Was :3
Kolejny horror w wykonaniu naszych szczypiornistów. Mamy brąz, kochani!! Coś niesamowitego. Chłopaki pokazali wolę walki i włożyli całego serducho w wygraną. To właśnie jest piękne, że z dumą reprezentują orzełka na piersi. :')
DZIĘKUJEMY <3





Pozdrawiam ;*