piątek, 26 grudnia 2014

1 ROZDZIAŁ

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Próbowałam się podnieść, ale dolegliwość nie pozwala mi na wykonywanie zbyt gwałtownych ruchów. Prawie żadnych ruchów. Kątem oka spojrzałam na zegarek znajdujący się przy łóżku obok lampki nocnej. Cholera-zaklęłam pod nosem i ruszyłam się natychmiast z miejsca, co prawdopodobnie równało się z wyczynem godnym wspinaczki na szczyt Mount Everest. Jak na złość wskazówki pokazały godzinę 9.10, a w pracy miałam zjawić się o dziesiątej. Z moim tygodniowym stażem na pewno spóźnienie byłoby idealną ideą. Podeszłam do okna i rozsunęłam błękitne zasłony chcąc wpuścić odrobinę świeżości do pokoju. Niestety, przeliczyłam się. Zamiast tętniącego do życia Bełchatowa moim oczom ukazał się obraz chlapy i szarugi. Niebo było zasnute ciemnymi chmurami, krople deszczu spływały ciurkiem po szybie, a wiatr targał drzewami na różne strony, jakby chciał uwolnić je spod ziemi. W końcu kogo ja próbowałam oszukać, był grudzień. Nienawidziłam takiej pogody, zapewne to przez nią czułam się dziś jak wrak człowieka. Nagle do moich nozdrzy dotarł zapach jajecznicy, więc jak urzeczona zmierzałam do kuchni, skąd pochodził aromat. Stanęłam w progu i przyglądałam się poczynaniom Ingi. Po czym podeszłam do kuchennej szafki i wyjęłam z niej Apap, w celu złagodzenia wciąż doskwierającego mi bólu. Połknęłam jedną tabletkę i wzięłam łyk wody, by nie utknęła mi gdzieś w przełyku.
-Witam śpiocha-zaśmiała się w moją stronę współlokatorka i nałożyła mi na talerz pysznie wyglądający posiłek.
-Siedem dni w Bełchatowie,a ty już robisz mi takie rarytasy?-spojrzałam na nią spod byka i usiadłam przy stole.-Czy aby ktoś mi nie podmienił przyjaciółki?
-Ciesz się, póki możesz-dosiadła się do mnie i w ciszy zajadałyśmy.
Uwielbiałam ją i traktowałam jak siostrę. Być może i zapełniała pewną pustkę w moim sercu. Mimo wszystko była ze mną od początku, zawsze znajdowała się blisko, gdy ją potrzebowałam, nigdy mnie nie opuściła, za co będę jej wdzięczna do końca życia. Była jedyną osobą, przed którą najczęściej się otwierałam wiedząc, że mogę liczyć na jej rady. Nie głaskała po główce, gdy robiłam coś źle, wręcz przeciwnie, nie tolerowała tego.
-Zrobisz zakupy po pracy?-uśmiechnęła się zabierając puste naczynia, po czym włożyła je do zmywarki.
-Postaram się-odparłam i udałam się do sypialni.
Po długim namyśle wyjęłam z szafy idealną stylizację (link). Wzięłam błyskawiczny prysznic, przebrałam się, pomalowałam delikatnie, a swoje długie kasztanowe włosy związałam w wysokiego koczka.
-Posprzątaj tu!-krzyknęłam na odchodne do przyjaciółki.
Narzuciłam na siebie płaszczyk, szyję owinęłam czarnym szalikiem i wyszłam z mieszkania. Od razu dostałam mocny podmuch chłodnego powietrza, więc poprawiłam apaszkę w taki sposób, że zakryła pół mojej twarzy. Z każdym kolejnym krokiem było mi coraz zimniej, czułam jak me palce zamarzają. Pomacałam kieszenie, z nadzieją, że znajdę w nich rękawiczki. Niestety, nadzieja matką głupich. Westchnęłam poirytowana swą lekkomyślnością i ruszyłam dalej bełchatowskimi uliczkami.
Ku mojemu szczęściu w szpitalu byłam już po dziesięciu minutach, czyli szybciej niż zawsze. Zazwyczaj zachodziłam jeszcze do kawiarni za rogiem po kawałek mego ulubionego sernika i kubek gorącej czekolady. Tym razem jednak, jak najszybciej chciałam się znaleźć w budynku tak bardzo znienawidzonym przez chore dzieci, muszące spędzać w nim połowę swojego życia. Otworzyłam z trudem wielkie, szklane drzwi i weszłam do środku. Całe me ciało ogarnęło ciepło bijące z każdej ze ścian. Poruszałam palcami i odetchnęłam z ulgą, gdyż zaczynałam odzyskiwać w nich czucie.
-Dzień dobry-posłałam serdeczny uśmiech recepcjonistce i pognałam do odpowiedniego pokoju.
Zdjęłam zbędne ubrania i powiesiłam je na wieszaku, po czym założyłam swój biały fartuch. Podążyłam wzrokiem po gabinecie, sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu.  Na prawo od wejścia stał lazurowy stolik, przy którym siedziała Kamila, nosem w laptopie. Na ścianach wisiały różne plakaty zachęcające do badań na raka oraz szczepień. Ogólnie całe pomieszczenie można by wielkością porównać do łazienek w kinie. Jedyną rzeczą, która przykuwała największą uwagę, był dużych rozmiarów kaktus położony na parapecie przy oknie.
-Czeka cię dziś dużo pracy-powiedziała ordynator i położyła na ladzie stertę różnych kartek.-Jak skończysz, daj znać.
Posłałam jej krzywy uśmiech i wzięłam się do pracy. O to minusy bycia stażystką, panno Blanko. Zawsze odwalasz papierkową robotę i musisz znosić zadzieranie nosa tych o wiele lepszych od ciebie. Żyć, nie umierać.
Jednak nadzwyczajnie szybko uporałam się z tym wszystkim, bo już w dwie godziny. Spojrzałam na zegarek, wybiła godzina 12. Pora na deser-pomyślałam i wyszłam z pomieszczenia kierując się ku stołówce.
-Dzień dobry, śliczna!-usłyszałam za sobą znajomy głos i ktoś po chwili zasłonił mi rękoma oczy.
-Paweł, zabieraj te łapska!-zaśmiałam się głośno spychając jego dłonie z twarzy.
-Jak zawsze przemiła-mrugnął okiem i dotrzymał mi kroku.
Wybraliśmy się razem do baru i zamówiliśmy po dwa kawałki szarlotki oraz ciemny napój. Usiedliśmy przy jednym z drewnianych stolików. Rozmawialiśmy na różne tematy, choć głównie to on mówił, a ja słuchałam, bowiem uwielbiał być w centrum uwagi, w przeciwieństwie do mnie.
-Mam pytanie-spoważniał odkładając kubek z kawą.
-Jakie?-zaciekawiłam się i schowałam niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Czy zechciałabyś ze mną pójść na ślub mojej siostry?-spytał po chwili bawiąc się palcami u ręki.
Zauważyłam, że strasznie się denerwował. Sama nie mogłam ukryć zdziwienia jego propozycją. Zawsze byliśmy tylko znajomymi z fachu i nie miałam zamiaru zmieniać tych relacji.
-Po prostu nie mam z kim iść-wzruszył ramionami. -Obiecuję, że nawet nie spróbuje cie dotknąć, choćby mój testosteron brał górę-uniósł ręce w geście obrony.
Parsknęłam śmiechem i pokiwałam twierdząco głową, co oznaczało, że się zgadzam. Poderwał się błyskawicznie z krzesła i mocno mnie wyściskał. Lubiłam go, a co najważniejsze nie chciałam mu sprawiać przykrości. W końcu znaliśmy się od liceum i zawsze brylowaliśmy na tych samych falach.
-Idziemy tam jako przyjaciele-pogroziłam mu palcem.-Relacje czysto koleżeńskie.
-Ma się rozumieć-pokazał szereg swoich zębów, wrócił na miejsce i zajął się konsumowaniem pozostałości z ciasta.
Po chwili przeprosiłam go, że nie dotrzymam mu dłużej towarzystwa i wytłumaczyłam, że natłok pracy nie pozwala mi na wieczne, bezczynne siedzenie.      
Przechodząc obok sali operacyjnej, moją uwagę przykuł pewien wysoki mężczyzna o nienagannej posturze. Stał załamany, uderzając ręką o wyblakłą ścianę. Przez ułamek sekundy zrobiło mi się go szkoda. Do czasu, gdy poczułam mocne szarpnięcie za ramię.
-Może pani mi powie, co tu się wyrabia?!- odwróciłam się natychmiast i utkwiłam zdezorientowany wzrok w brunecie, któremu kilka sekund temu współczułam. Mimo swoich okazałych 170 cm wzrostu musiałam mocno odchylić głowę, by spojrzeć mu w oczy.
-Przepraszam bardzo, a o co chodzi?- wydukałam.
-Jeszcze się pani pyta? Jak zwykle, nikt nie poinformowany w tym cholernym szpitalu-prychnął, dalej trzymając się kurczowo mojej ręki. -Mój syn od 2 godzin walczy o życie, a nikt mi nie chce powiedzieć, co się z nim dzieje!
-Rozumiem-przybrałam poważny wyraz twarzy. -Ja tutaj jestem tylko stażystką, ale oczywiście jak skończy się operacja, to wszystko pan będzie wiedział.
-Gówniane gadanie-warknął zdenerwowany. -Twoim zasranym obowiązkiem jest udzielenie mi odpowiedzi na pytania o moim dziecku.
-Proszę pana już mówiłam, że nic teraz nie można zrobić, tylko czekać i być dobrej myśli-uśmiechnęłam się nikle i położyłam rękę na jego ramieniu, w celu dodania mu otuchy.
Nie za bardzo wiedziałam, jak mam się zachować w takiej sytuacji. Dużo razy mówiono mi co zrobić, powiedzieć, jakiego banalnego zdania użyć, by uspokoić bliskich. Jednak nigdy nie popierałam tego typu rozwiązań. Dlaczego miałam poinformować kogoś, że wszystko będzie dobrze, skoro nie byłam tego pewna? Nie wiedziałam co się stanie, nic nie wiedziałam. Mogłam tylko gdybać i zastanawiać się.
Podeszłam do butli z mineralną wodą, wyjęłam jeden z plastikowych kubeczków i wypełniłam go do połowy.
-Była kiedyś pani na moim miejscu?-pokiwałam przecząco głową. -Więc nie ma pani pojęcia jak się teraz czuje-wpatrywał się we mnie przez pewien czas.
Dopiero pod jego intensywnym spojrzeniem zauważyłam jakie miał przepiękne anielskie, błękitne tęczówki.
-Owszem-odetchnęłam głęboko i wysunęłam w jego stronę kubek. -Niech się pan napije, to ukoi nerwy.
-Jestem bardzo spokojnym człowiekiem-prychnął wymachując przy tym dłonią, przez co trafił w sam przedmiot.
Podskoczyłam ze strachu, lecz nie uniknęłam bliskiego spotkania z cieczą. Jęknęłam głośno dotykając wielkiej plamy na swojej nowej bluzce. Zamknęłam oczy, by się uspokoić.
-To nie było specjalnie-mruknął skruszony.
Wyjął z kieszeni paczkę chusteczek higienicznych i podszedł bliżej chcąc zetrzeć zabrudzenie. Zgromiłam go wzrokiem i wręcz wyrwałam z jego ręki owy materiał. Kretyn, kretyn, kretyn-pomyślałam.
Ominęłam go i zmierzałam ku schodom prowadzącym do mojego gabinetu, lecz skutecznie uniemożliwił mi drogę. Powoli jego zachowanie zaczynało mnie irytować, a nerwy sięgały apogeum.
-Muszę już iść-uniosłam sztucznie kąciki ust ku górze.
-Jak zwykle-warknął. -Pieprzeni tchórze. Zarabiacie na czyimś nieszczęściu.
-Mam dość tej bezsensownej rozmowy-odepchnęłam go lekko. -Nie masz pojęcia, jak to jest pracować w tym zawodzie. Za każdym razem musisz liczyć się z tym, że mimo twoich starań, ktoś może umrzeć. Choćbyś nie wiadomo jak bardzo chciał. Połowa osób będzie ci dziękować, za uratowanie życia, a druga połowa nienawidzić i nie masz na to jakiegokolwiek wpływu. My nie posiadamy żadnych boskich mocy. Staramy się tylko pomóc ludziom.
Odeszłam zostawiając go w niemałym osłupieniu.
__________________________________________________

Święta, święta i po świętach. :'(
Chwalić się, co tam dostałyście. Może jakieś siatkarskie podarunki? :D
Co do rozdziału.
Mi osobiście średnio się podoba, ale ocenianie zostawiam Wam. Następne będę dłuższe :)
Spodziewał się ktoś takiego spotkania Michała i Blanki? Winiar taki trochę w negatywnym świetle. 
Pozdrawiam! ;*

16 komentarzy:

  1. No, no zaczęło się nietypowo ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa :) Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)
    Pod choinka znalazłam piżamę i tone słodkości. Pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Osz Ty w życiu... Czegoś takiego się nie spodziewałam i dobrze, bo zaczyna się bardzo ciekawie :) już się nie mogę doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny ! :D Nie spodziewałam się takiego spotkania Blanki i Michała ! ;) Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne się zaczyna, ciekawe jak się dalej potoczy. Jestem strasznie zaciekawiona, także będę tu wchodzić i odwiedzać. Czekam na następny rozdział ;)
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  5. no to zaczynamy z grubej rury relacje obu bohaterów, ale to może zwiastować tylko bardzo ciekawe kolejne rozdziały!

    P.S. prosiłabym o informowanie w zakładce SPAM na mojej podstronie, tutaj link:
    lewandowska-janowicz-winiarska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow nie spodziewałam się takiego ich spotkania. Jestem pozytywnie zaskoczona. Mam nadzieję, że następne rozdziały też takie będą.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tu właśnie widzę kolejne, fajne opowiadania:)
    Cóż, Winiarki to był? O rany, wkurzył się. Ale nawet mu się nie dziwię. Jeśli to w realiach polskiej służby zdrowia to faktycznie na prawo być zdenerwowany. Ale w sumie dobrze mu powiedziała na sam koniec Starała się być miła i dobra i co? Nadal nic. To niech ma za swoje.
    Ogólnie bohaterowie przypadli mi do gustu. I fajny pomysł na pierwsze spotkanie. Znajomości zaczynające się od kłótni są zawsze fajne:)
    Ciekawa jestem jak to będzie między nimi dalej. Przeprosi ją? Się okaże. Tak czy inaczej jestem z niej dumna. To, ze cierpi nie znaczy, ze ma wszystkich o to obwiniać. tym bardziej, ze jak już mówiłam dziewczyna trochę współczucia mu okazała.
    Paweł.. ten Paweł też pewnie tu trochę namiesza:)
    Ogólnie to blog mi się podoba i będę wdzięczna jeśli będziesz informować mnie z zakładce SPAM na moim blogu.
    Oczywiście też zapraszam do siebie na nieco nudne opowiadanie o Idze i Andrzeju. tak, Wrona wszędzie.
    http://by-smutek-stracil-moc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ekstra rozdział! Zapraszam na prolog http://things-were-all-good-yesterday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ekstra rozdział ! :)
    Super bohaterowie i fajne pierwsze spotkanie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział i genialnie opisałaś zawód lekarza :)
    Może troszkę się uniósł ale jak chodzi o kogoś bliskiego to nie zważamy na słowa.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest genialne ;3 Nigdy wcześniej nie czytałam twoich opowiadań.Jednak dziś twój styl od razu mi się spodobał <3 Świetnie piszesz ;) Michał w odsłmnie wkuróżnego... Ciekawe. Niezle wyjśliłaś to ich pierwsze spotkanie :D Dziewczyna starała się go uspokoić i być miła, a Winiarski tak się wobec niej zachował. A do tego świetnie zakończyła to spotkanie, zostawiając go w osłupienium :) Na pewno tu zostaje :3 Pozdrświat i weny ;* Dziś pojawi się także nowy na Matt&Karol ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawe opowiadanie. Jestem tu nowa ;)

    Rozdział świetny !

    Zapraszam do siebie - www.mowimy-sobie-wszystko.blogspot.com
    Zostaw jakiś komentarz, dopiero zaczynam a to mega motywuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj joj joj ! Już mi się podoba :). Jakbys mogła mnie informować o nowych rozdzialach u mnie to byłabym wdzięczna :* Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O jejku :D Takiego początku to ja się nigdy nie spodziewałam ;3 Hmmm, podoba mi się!
    Chcę już kolejny rozdział, kapujesz? :D
    Dodaj szybciutko, no ;3
    Przy okazji zapraszam do siebie na ósemkę ;>
    http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę dużo weny w Nowym Roku! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział :) Życzę weny i zapraszam do mnie http://siatkarskiee-marzenia.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń